Swiąteczne wypieki

Tegoroczne święta cukierniczo udały się po prostu bajecznie. Z pieczeniem uwinęłam się szybko - wszystkie ciasta upiekłam w jedno popołudnie, na jednym rozgrzaniu piekarnika. Korzystałam z moich starych przepisów, które od lat można znaleźć na blogu i tak oto w tym roku na świąteczny stół wniesione zostały piernik, strucla makowa i moja ulubiona strucla z przepisu przypominającego nieco niemieckie Stollen.

Zaczynamy od staroploskiego piernika dojrzewającego. Tutaj znajdziecie przepis potrzebny na jakieś trzy tygodnie przed planowanym wypiekiem, a tutaj mój sposób postępowania z dojrzałym ciastem. W tym roku ciasto zarobiłam z minimalnym opóźnieniem, bo 7 grudnia. Zwykle staram się zrobić je przed Mikołajkami. Kusi mnie też wizja leżakowania ciasta przez trzy miesiące. Może któregoś roku skojarzę pod koniec września, że czas na piernik.
Ponieważ dzieci bardzo lubią pierniczki, również w tym roku surowe ciasto podzieliłam na pół i dokładnie tak jak we wpisie sprzed 6 lat upiekłam dwie duże blachy pierniczków (było ich chyba 65) oraz jeden duży blat ciasta na tradycyjny piernik przekładany. Zarówno piwrniczki jak i blat wyrosły bardzo wysoko. Pierniczki zaraz po upieczeniu są idealnie mięciutkie. Później zwykle twardniały, ale przechowywane w puszkach znów miękły. W tym roku udało mi się opuścić fazę twardnienia. W jaki sposób? Otóż jak tylko pierniczki ostygły, zapakowałam je do pojemników próżniowych i odpompowałam powietrze. Tym sposobem pierniczki były mięciutkie i są mięciutkie. Następnego dnia po dzieci polukrowały część - nie wszystkie, tyle, na ile starczyło im cierpliwości.
Piernik miał być w tym roku przekładany powidłami śliwkowymi, ale sama siebie oszukałam, bo okazało się, że w słoiku, który uważałam za zawierający powidła, znajduje się kompot z borówek. Zatem zgodnie z gustem domowników przygotowałam budyniowo-maślany krem czekoladowy, który został wzbogacony dwiema garściami siekanych suszonych śliwek. Całość polałam stopioną czekoladą deserową.

Strucle drożdżowe w tym roku upiekłam wyłącznie z makiem. W przepisie znajdziecie również wersję z nadzieniem orzechowym. Tłuste ciasto drożdżowe idealne do przygotwania strucli tak naprawdę nie jest jakoś szczególnie tłuste, ale zważywszy na sposób jego przygotowania tak właśnie tłusto się kojarzy. Ponieważ pracujemy od początku na ciepłych składnikach, zaczyn i ciasto rosną naprawdę szybko.
W tym roku skusiłam się na promocję gotowej masy Bakalland i jestem całkiem zadowolona. Masa nie była przesłodzona, dodałam do niej skórkę pomarańczową i sporo orzechów.

No i wreszcie moja ulubiona strucla świąteczna. Przepis znalazłam dawno temu na austriackiej stonie, na którą weszłam w poszukiwaniu oryginalnego przepisu na Apfelstrudel. Przepisów na stronie było więcej, a ten właśnie zwrócił moją uwagę prostotą przygotowania a jednocześnie dość ciekawym składem, ponieważ ciasto to zawiera twaróg i mąkę ziemniaczaną.
Bakalie można dodawać wedle własnego uznania. Piekłam zarówno strucle zupełnie bez orzechów jak i wyłącznie z orzechami, z rodzynkami i bez rodzynek, ze skórką pomarańczową, a w tym roku strucle zawierają suszoną żurawinę, skórkę pomarańczową i dużo orzechów włoskich. Ponieważ strucle się wałkuje i składa na pół, można przed złożeniem ułożyć w środku jeszcze więcej bakalii. Takie właśnie "orzechowe wnętrzności" widać na zdjęciu.
Po upieczeniu strucle zostały polukrowane.

Jaka była efektywna kolejność pracy? Otóż zaczęłam od wyjęcia z lodówki dojrzewającego ciasta piernikowego, żeby się trochę ogrzało i uelastyczniło. W garnku przygotowałam rozczyn na ciasto do strucli drożdżowych. Następnie zarobiłam i wstawiłam do pieczenia strucle z bakaliami (z proporcji w przepiscie wychodzą dwa rulony). Gdy strucle się piekły dodałam do rozczynu drożdżowego resztę mąki i pozostawiłam ciasto do dalszego rośnięcia, a na blacie zaczęłam wałkować ciasto piernikowe. Syn pomagał w wykrawaniu pierniczków. Gdy strucle z bakaliami się upiekły, od razu wstawiłam do pieczenia pierwszą blachę pierniczków, a w tym czasie wałkowałam ciasto piernikowe na duży blat. Pierniczki upiekły się bardzo szybko. Wstawiłam drugą blachę, z pierwszej zdjęłam upieczone pierniczki i ułożyłam na niej blat piernikowy. Gdy druga blacha pierniczków była gotowa, do piekarnika trafił blat, który ze względu na swoją masę potrzebował mniej więcej dwa razy więcej czasu na upieczenie. W tym czasie ciasto drożdżowe było już całkowicie wyrośnięte. Podzieliłam je na dwie połówki i każdą kolejno rozciągnęłam (robię to dłońmi, bez użycia wałka, bo ciasto jest bardzo elastyczne), nasmarowałam masą makową, zrolowałam i zawinęłam w papier do pieczenia. Zanim upiekł się blat piernikowy, rolady zdążyły jeszcze leciutko urosnąć i w końcu jako ostatni wsad trafiły do piekarnika.
Tyle zdziałałam 23 grudnia. Lukrowanie oraz przełożenie piernika kremem odbyły się kolejnego dnia.

Dlaczego preferuję i gorąco polecam domowe próby cukiernicze? Po pierwsze jakość wyrobów i kontrola składu. Dokładnie wiemy, czego użyliśmy, domowe wypieki można idealnie dopasować do gustu i potrzeb domowników (rodzynki, orzechy, rodzaje przełożenia). Moja rodzina uważa na przykład, że kupne ciasta są za słodkie. Po drugie ceny wyrobów ze sklepu. Po prostu wysokie. Za tę samą cenę możemy mieć znacznie wyższej jakości wyrób domowy, albo pomyśleć ile zaoszczędziliśmy kasy piekąc sami rolady, które u Magdy G. stoją obecnie po 150 złotych za sztukę. Po trzecie satysfakcja z wykonanej pracy. Oczywiście są przepisy siostry Anastazji, przy których można spędzić w kuchni cały dzień wypiekając kolejne blaciki różnych typów i ucierając trzy rodzaje mas, ale ja wybieram przepisy prostsze - garnek, łyżka, miska, ręka. I taka właśnie jest moja świąteczna paczka przepisów, które serdecznie polecam. Zwłaszcza tę niemiecką struclę bakaliową.