Wiosenna obfitość
Tak źle i tak niedobrze. Gdy dzieje się mało, mam wykręt, że "blogować nie ma o czym", gdy dzieje się dużo "blogować nie ma kiedy". Nie dogodzisz.
No i nie wiadomo od czego zacząć i na czym skończyć. Chyba będzie misz-masz wsteczny.
Pojechałam dziś do lasu odszukać miejsce, w którym stał pałacyk myśliwski Reichenbachów. Udało się. Namierzyłam właściwy pagórek. W ściółce da się jeszcze wypatrzeć resztki cegieł z podmurówki. A cała wyprawa w nawiązaniu do tego, że będę kolorować stare zdjęcie z pocztówki. W lokalnych lasach jest przecudnie. Duża różnorodność: i trochę borów, i las mieszany, i buczyna. Poniżej Most Piecha. Tak się nazywa to miejsce.
Krótki przedweekendowy tydzień był bardzo intensywny. Koniec miesiąca, więc sto różnych spraw, rozmaite rozliczenia godzin w projektach, przygotowania do matur, apel, relacje, publikacje. Przyjechały zakupy z Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. 268 książek. Rozłożyłam je w czytelni, teraz pieczętowanie, numerowanie, wpisywanie do inwetarza. Ale tego się nie boję – do pomocy przy nowościach mam zawsze wiele chętnych par rąk, bo pomoc równa się nabyciu praw do pierwowypożyczenia upragnionych tytułów.
W poniedziałek był coś ekstra. Pojechaliśmy z mężem na występ mojego ulubionego stand-upera Cezarego Ponttefskiego. Było super. Nowy program bardzo mi się podobał, uśmiałam się do bólu policzków. Support-rozgrzewka w wykonaniu Grzegorza Wójtowicza bardzo dobra: panowie pasują do siebie stylem, supporter bierze na siebie rozmowy z publicznością, wszystko elegancko. Byliśmy w kameralnym klubie – na widowni może 100 osób. Zaskoczenie na plus: nie było problemu z zaparkowaniem we Wrocławiu.
A w zeszłą niedzielę jeszcze ciekawsza wycieczka. Pojechaliśmy całą czwórką pooglądać przejazdy załóg starujących w Rajdzie Świdnickim. Był to nasz pierwszy taki wyjazd. Trochę w ciemno, bo informacji dla kibiców za wiele nie było. Wytypowałam Zagórze Śląskie, w którym kończyły się OS-y 5/8/11. Pooglądaliśmy najpierw przejazdy na zakręcie w Klinku, a potem podeszliśmy nieco wyżej na polankę przy leśnym łuku. Była przepiękna pogoda, przejazdy oglądało się super. Dzieci zadowolone, zapowiadają, że w następnym sezonie też jedziemy – może też na któryś miejski OS w Świdnicy
Na Zamek Grodno tym razem nie wędrowaliśmy. Byliśmy tam już dwa razy i zadowoliliśmy się widokiem wieży. Za to przeszliśmy koroną zapory na Bystrzycy.
Również przykrótki poświąteczny tydzień był bardzo pracowity – jak to zwykle bywa przez zakończeniem nauki piątoklasistów. Świadectwa, dyplomy, nagrody, przygotowania do części oficjalnej i nieoficjalnej pożegnania.
Za to święta były spokojnie-wypoczynkowe. Takie na luzie. Odpuściłam mycie okien, nie przesadzałam z gotowaniem i pieczeniem. Raczej jakość a nie ilość. Wymyśliłam nowe ciasto – takie pomieszanie polskiego tortu z francuskim ganaszem i włoskim tiramisu. Prawykonanie miało na 45. rocznicę ślubu moich rodziców, a powtórkę właśnie na wielkanoc.
Jako szkoła byliśmy zaangażowani w powitanie na lokalnej stacji Pociągu Repatriantów. Impreza 12 kwietnia okazała się bardzo udana, pogoda dopisała, rekonstruktorów w strojach nawiązujących do 1945 roku było wielu. Miło, że w sobotę przyszła też całkiem liczna grupa uczniów. Zdjęć nie mam, bo oprowadzałam po wystawie "Twardogórzanie w podróży koleją", którą przygotowałam na podstawie swoich dawniejszych (a właściwie prastarych) blokchainowych publikacji: W podróż koleją i Dworzec kolejowy w Twardogórze.
Nawiązując do historycznych wpisów na blogu: jeżeli czytujecie czasem moje wrzutki o Goszczu i Reichenbachach, to serdecznie zapraszam właśnie do Goszcza. Trwa "Pałacowa majówka". Jutro nastąpi otwarcie odrestaurowanego łącznika, w którym mieścić się będzie Lapidarium. Będzie je można zwiedzić również w niedzielę, podobnie jak pozostałe obiekty kompleksu pałacowego i wyeksponowane na tę okazję wystawy.
I jeszcze coś, co cieszy ale i zwiastuje trochę pracy na najbliższe trzy tygodnie. Moi "Promienni Wizjonerzy" są po pierwszym etapie projektu "Postaw na słońce" na I miejscu z 52 zgłoszonych szkół średnich. To zobowiązuje, bo daje realne szanse na podium a może i Grand Prix. W drugim etapie mają trzy zadania do wykonania. Wszystkie trzy już mocno rozpracowane, niedługo zaczną składanie raportów. Przed weekendem wysłaliśmy artykuł do prasy lokalnej, mam nadzieję, że pójdzie do druku. Po weekendzie ruszamy z promocją. Trzymajcie kciuki.
W Rossmannie nabyłam saszetkę szamponu koloryzującego Cameleo lawendowy blond. Jeżeli nie macie całkowicie pozbawionych pigmentu włosów, to nie polecam. Na moich włosach efekt zerowy, choć mam sporo pasm bardzo rozjaśnionych od słońca i liczyłam, że może na nich będzie choć troszkę inny odcień. Ot, taka to była dzisiejsza metamorfoza. :)
Comments