Zimny koniec lata

Wrześniowe zapiski.

Wczoraj minął rok, odkąd mieszka z nami pies. Nie wiem już, jak to było, gdy go nie było. On po prostu musi być. A - i pamiętajcie: dom bez kota to głupota. Codziennie chodzimy na spacer z psem i prawie codziennie przynoszę ze spaceru grzyby. Dziś dziewięć czubajek kani zwanych u nas sowami. Grzyby suszę. W pobliskim lasku sosnowym, gdzie znalazłam nieco maślaków, rosły też bajeczne muchomory. W sobotę wzięłam na spacer również aparat fotograficzny i syna, bo te muchomorze poletka to było coś przeuroczego i godnego zobaczenia. I co zastaliśmy w lasku? Prawie wszystkie muchomory były przewrócone lub rozdeptane. Po co? Dlaczego? Nie wiem, komu i w jaki sposób przeszkadzały.

W pracy pracowicie. Uczniów dużo, nauczycieli mało. Pozyskiwanie funduszy, zamawianie podręczników dla uczniów z Ukrainy (podręczników zabrakło, dopiero się drukują), szkolenia (pojutrze z pierwszej pomocy), od organu prowadzącego prikaz szybkiegu uzyskania gotowości do przejścia w tryb zdalny. Czy to ostatnie będzie konieczne? Nie wiem. Ma być gotowość. Pozakładałam pierwszakom konta Office 365, połowa jest już teoretycznie po zajęciach przypominających "jak to się robi" na Teams.
Uczniowie czytają w necie różne prawdziwe i nieprawdziwe doniesienia na temat zajęć zdalnych, pytają o ogrzewanie szkoły, cytują mema o zdalnym - że zdalne, bo w szkole zimno, a w domach nie ma prądu.
Dla porównania podczas zebrań w szkole moich dzieci dowiedziałam się, że podstawówka również ma plan "kryzysowy" na wypadek niedostatków energetycznych. Tam planowane jest zamknięcie jednego z dwóch budynków i nauka zmianowa w tym drugim. W tym wszystkim moje za bardzo przejmujące się dzieci, które dziś pomimo porannego chłodu nie chciały założyć kurtek, bo w szkole nie przydzielono jeszcze klaskom boksów w szatni, a w klasach kurtek trzymać nie wolno.

Ku pamięci zapiszę sobie, ile zajęła procedura sądowa wiążąca się z niechcianym spadkiem. Wniosek o zezwolenie na dokonanie czynności przekraczającej zakres zwykłego zarządu majątkiem dziecka mąż złożył w sądzie 26 lipca, 5 sierpnia dostarczyłam oświadczenie, do którego złożenia zostałam wezwana. Od tego czasu sprawa sobie biegła i dziś - 19 września nadeszło listem poleconym postanowienie o zezwoleniu na odrzucenie. Wniosek rozpatrzony został na posiedzeniu niejawnym, obyło się bez jeżdżenia. Opłata sądowa 100 złotych.

Znów powiększam trochę zapasy spożywcze, bo chyba taniej już nie będzie.

Pompa ciepła, która dotychczas pracowała w trybie przygotowania CWU, od soboty lekko grzeje również wodę w ogrzewaniu podłogowym. Bez żadnych sensacji. Po prostu działa. Jakoś bardzo zimno jeszcze nie było, ale chcieliśmy zrobić taki rozruch "na spokojnie". Wymieniłam też filtry w rekuperatorze. Sama obszywam, kupiliśmy kiedyś zapas tkaniny filtracyjnej. W sezonie grzewczym zwłaszcza filtr wlotowy trzeba wymieniać regularnie. Teoretycznie zdecydowana większość domów na osiedlu ma kotły gazowe, ale zimą filtr zawsze i szybko robi się dosłownie czarny od jakiegoś syfiastego pyłu.

Nawarzyłam piwa. Z takiego gotowego słodu w puszkach, który można kupić u nas w sklepie ogrodniczym albo na Allegro. Wybrałam opcję Allegro, bo było taniej i od razu dokupiłam glukozę dla drożdży. Butelkowałam trzy tygodnie temu, więc zasadniczo piwo jest już zdatne do picia. Jestem doskonałym wytwórcą domowych alkoholi niskoprocentowych, bo chętnie je robię, a do picia średnio mnie ciągnie. Najbardziej lubię wodę z kranu.

Miałam jeszcze parę rzeczy napisać, ale jest jakiś problem z zadaniem z WOS-u. "Mamo ratuj!". No cóż - ruszam z odsieczą. :)
Chyba będzie jakiś kolejny wpis. :)