Kurtka, czapka i żal z powodu braku rękawiczek - kwietniowy spacer

Północny wiatr i ziąb okropny, ale spacer musi być. Stopni ze dwa więcej niż w niedzielę, więc zaryzykowałam dojście przez łaki i pola do lasu goszczańskiego. Pies zachwycony - jemu nie jest zimno, a kuszące zapachy łąk i lasów same się nie wywąchają.

Łąki stają się coraz bardziej podmokłe. Nieczyszczone od lat rowy, zaniedbany drenaż. coraz mniej trawy, coraz więcej situ. Wierzbom taka mokra grząskość też pasuje. Kotki pyłkują, ale zimnica odstrasza wszystkie owady, które może by i coś pozbierały i pozapylały. Ani robaczka.

Las goszczański piękny jak każdej wiosny. Jest to idealne miejsce, żeby prowadzić lekcję przyrody o geofitach. Albo po prostu cieszyć oczy tym, jak wiosną wygląda runo leśne w lesie liściastym.

Miodunka (Pulmonaria L.)Złoć żółta (Gagea lutea)

Las ten jest rewelacyjnym miejscem spacerowym. Bardzo lubię też tędy przeprowadzić chociaż część trasy nordic walkingu. Nie jest jednak szczególnie popularny. W pobliżu nie ma parkingu, chyba stosunkowo niewiele osób wie, jak piękne i ciekawe przyrodniczo jest to miejsce. A dojście z Goszcza, Moszyc i Twardogóry jest łatwe i niedługie. W lesie odnowiony został również staw, który przez lata pozostawał wypłycony i zarośnięty trzciną. Podobnie jak lepiej znany mieszkańcom Tartaczek został on przywrócony w ramach Kompleksowego projektu adaptacji lasów i leśnictwa do zmian klimatu - mała retencja nizinna oraz przeciwdziałanie erozji wodnej na terenach nizinnych. Obok stawu umieszczono niedawno dwa stoły z ławkami. Można przysiąść i odpocząć, ale z tej opcji skorzystam raczej w cieplejszy dzień.

Od dzieciństwa miejsce to kojarzy mi się przede wszystkim z zawilcami. Każdej wiosny kwitną tu całe ich łany. Główki dziś trochę potulone, bo ziąb.
W przypadku kwiatów leśnych idealnie sprawdza się powiedzenie, że piękno tkwi w prostocie. Oczywiście to taka trochę pierwszorzutowooczna prostota, bo przy bliższym przyjrzeniu się dostrzeżemy finezyjne wzorki żyłek, misterność słupków i delikatność pręcików.

A czego nie sfotografowałam? Saren - kozła i kozy, które w bezpiecznej odległości przecięły mi droge i pomknęły pomiędzy drzewami oraz zająca, który majtając tyłkiem śmignął w wąwóz.
Droga powrotna do domu była nieco łatwiejsza, bo północny wiatr wiał w plecy.

A w przydomowym ogródku niespodzianka. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakieś zapóźnione i skarlałe krokusy, króre oddzieliły się od pobliskiej kępy. Ale nie. Co to w ogóle ma być? Ja tego nie sadziłam. Zatem skąd na rabatce wzięły się...

śnieżniki (Chionodoxa Boiss.).
Jak do tego dosżło, nie wiem. Ogródek nie przestaje zaskakiwać.