Kościół św. Andrzeja Boboli w Miliczu

Milicz to piękne miasteczko w Dolinie Baryczy. I choć kusi dzika przyroda największego w Polsce parku kroajobrazowego i licznych rezerwatów przyrody wokół miasta, to i sam Milicz jest niezwykle urokliwy i wart odwiedzenia. Z racji bliskiego położenia mogę bywać tam dość często. Opisywałam już Zamek w Miliczu oraz Muzeum Bombki, a to dopiero początek milickich atrakcji wycieczkowych.
Dziś kościół św. Andrzeja Boboli na fotografiach z jesiennego wypadu spracerowego.

Podobnie jak wiele dolnośląskich świątyń - dziś rzymskokatolickich, kościół ten wzniesiono dla protestantów. Konstrukcja szachulcowa słusznie kojarzyć się może z bardziej znanymi świątyniami w Świdnicy czy Jaworze. Tamte budowle to Kościoły Pokoju - wzniesione w wyniku pokoju westfalskiego, który zakończył wojnę trzydziestoletnią (powstały trzy takie kościoły, dwa wymienione wcześniej i nieistniejący od XVIII w. kościół w Głogowie). Kościół w Miliczu to z kolei jeden z sześciu kościołów łaski - wybudowanych w Żaganiu, Kożuchowie, Jeleniej Górze, Kamiennej Górze, Cieszynie i w Miliczu po ugodzie altransztadzkiej zawartej między protestanckim królem szwedzkim Karolem XII a katolickim cesarzem Józefem I Habsburgiem w 1707 roku. Kościoły łaski są zatem o około 60 lat młodsze od kościołów pokoju.

Architektem i budowniczym kościoła był Gottfried Hoffman z Oleśnicy. Skojarzenie z kościołem pokoju w Świdnicy jest słuszne, gdyż właśnie do tej budowli postanowił on nawiązać stylistycznie. Budowa kościoła trwała od 1709 do 1714 roku. Finansowo przedsięwzięcie wsparła rodzina Maltzanów. Dobra milickie były ich własnością od 1590 do 1945 roku.
Ukończona świątynia protestancka to wówczas Evangelische Gnadenkirche zum Heiligen Kreuz - Świętego Krzyża. Co ciekawe, urząd proboszcza pomocniczego do 1789 roku piastował zawsze Polak, gdyż społeczność protestancka składała się z dwóch grup językowych - niemieckiej i polskiej, a nabożeństwa odprawiano w obu językach. Późniejsza germanizacja spowodowała ograniczenie języka polskiego w kościołach.

Wieża kościoła - kwadratowa, znajdująca się po zachodniej stronie, początkowo była wyższa - miała około 59 metrów. Ponieważ obawiano się jej zawalenia (co mogło na to wskazywać, nie wiem), w 1789 roku przekonstruowano jej szczytową część i obniżono całość do 49 metrów. Na wieży znajdują się trzy dzwony ufundowane również przez hrabiowską rodzinę von Maltzan, ale już w czasach nam bliższych, bo na początku XX wieku.

Bardzo piękne jest otoczenie kościoła. W jego bezpośrednim sąsiedztwie znajdują się budynki plebanii, dawnej szkoły ewangelickiej i dawnego domu parafialnego.

Dawna szkoła ewangelicka (po lewej) oraz dekanat i plebania (po prawej). Na pierwszym planie karp - jeden z 30 na Kolorowym Szlaku Karpia. To taki turystyczny wyróżnik Doliny Baryczy. Najciekawsze atrakcje turystyczne mają też swoje karpie - każdy w unikalnym malowaniu.

Szkołę ewangelicką ukończono ją w 1857 roku. W tych czasach szkoły związane byly z wyznaniem uczniów. Katolicy mieli swoje, ewangelicy swoje.

Teraz mała niespodzianka. Plebania i dekanat to budynek współczesny - odbudowany w latach 90. XX wieku na miejscu historycznej plebanii, która spłonęła w 1971. Jak widać da się odbudować obiekt nie zaburzając klimatu historycznego miejsca, a po prostu dopełniając zabudowy. Na osiemnastowiecznych rycinach widać, że od początku stał w tym miejscu podobnego kształtu i wielkości budynek plebanii.

Ostatni z budynków to dawny dom parafialny (dom superintendenta czyli przełożonego protestanckiego) - wzniesiony w 1790 roku. Dziś jest to budynek mieszkalny.

Od 1945 roku kościół jest świątynią rzymskokatolicką. Po przejęciu przez katolików otrzymał wezwanie Andrzeja Boboli. Święty Andrzej Bobola był polskim jezuitą i misjonarzem zabitym przez Kozaków w 1657 roku w Janowie. Poniósł śmierć męczeńską - beatyfikowany w 1853, kanonizowany w 1938. Po zakończeniu II wojny światowej był więc nowym polskim świętym, którego być może Kościół chciał w ten spsoób przybliżyć wiernym.
Przy kościele zobaczycie jeszcze pomnik Jana Pawła II z 2005 roku. Do 1945 roku na placu przykościelnym stały dwa pomniki - poległych w I wojnie światowej i Manfreda von Richthofena (Czerwonego Barona), ale nie pozostały po nich żadne ślady.

Jeszcze tylko kawa i ciepła drożdżówka w kawiarni z widokiem na plac przykościelny i czas ruszać w dalszą drogę. :)