Zamek w Miliczu

Milicz to miasto urokliwe i pełne nietypowych atrakcji. Nawet późna jesień jest świetną porą na odwiedzenia Doliny Baryczy i właśnie Milicza. Po pierwsze dlatego, że nadchodzące powoli święta to świetny moment na odwiedzenie milickiego Muzeum Bombki, po drugie dlatego, że miasto ze swoimi zabytkami i atrakcjami pięknie wygląda o każdej porze roku.

Tym razem nasz wypad do Milicza miał konkretny cel - był to spacer po przepięknym parku pałacowym i "zajrzenie" do ruin zamku. Oczywiście największą atrakcją tego miejsca jest piękny pałac Maltzanów (powstanie o nim osobny wpis), w którym obecnie ma swoją siedzibę Technikum Leśne, ale to ruiny zamku znajdujące się w parku za pałacem są świadkiem historii znacznie dłuższej.

Na karty historii Milicz trafił w XII wieku, kiedy to wzmiankowany jest jako dobra kościelne. W miejscu ruin stała w XIII wieku siedziba biskupów wrocławskich, a po drugiej stronie Baryczy znajdował się gród kasztelański o znaczeniu obronnym - strzegł przeprawy przez rzekę.

18 maja 1282 roku na zamku w Miliczu zawarto tak zwaną ugodą milicką pomiędzy Księstwem Pomorskim a Zakonem Krzyżackim.

Na wezwanie legata papieskiego Filipa z Ferno, na zamek w Miliczu stawili się przedstawiciele Zakonu Krzyżackiego mistrz krajowy pruski Mangold von Sternberg oraz przedstawiciele Księstwa Pomorskiego książę pomorski Mściwoj II, kasztelan świecki Paweł i opat cystersów oliwskich Jan. Legat papieski wezwał strony na proces, aby rozwiązać długotrwały spór pomiędzy księciem pomorskim a Krzyżakami o ziemię Gniewską. Proces zakończył się ugodą, w wyniku której ziemia gniewska położona nad Dolną Wisłą została przekazana Zakonowi Krzyżackiemu.

W 1358 roku dobra milickie zakupił książę oleśnicki Konrad I (z dynastii Piastów Śląskich). Postanowił on wznieść silne ufortyfikowany zamek również po drugiej stronie przeprawy, na miejscu wcześniejszej siedziby biskupów. Pozostałości tej pierwszej budowli (ogrzewanej kominkami, z dużą aulą i wyposażonej w toalety) stanowią część zachowanych do dziś ruin. Nową zabudowę zamkową wzniesiono z cegły, na planie nieregularnego wieloboku, całość otoczono murem i głęboką fosą. Brama wjazdowa znajdowała się prawdopodobnie po stronie wschodniej. Częścią mieszkalną zamku była trzykondygnacyjna wieży w południowej części dziedzińca. W obrębie murów znajdowało się również kilka budynków drewnianych.

Po śmierci ostatniego z piastowskich książąt oleśnickich, dobra włączone zostały do Korony czeskiej. W 1494 włości przejmują Kurzbachowie. To za czasów kolejnych baronów z rodu Kurzbach ma miejsce najpierw pierwszy wielki pożar zamku (w 1536 roku), a później odbudowa zamku z dobudową skrzydła w stylu renesansowym.

W roku 1590 dobra milickie przechodzą na własność rodu von Maltazan. Maltzanowie pozostają właścicielami majątku aż do roku 1945. Za ich czasów, w XVII wieku ma miejsce kolejna przebudowa zamku - w miejscu dawnej bramy powstaje nowy budynek.

W 1797 roku Maltzanowie budują nową rezydencję - okazały, nowoczesny (jak na tamte czasy) klasycystyczny pałac. Zamek zostaje wówczas przekształcony w przędzalnię bawełny i stanowi romantyczną ozdobę parku przypałacowego. Jednak w niedługim czasie w zamku dochodzi do pożaru. Odbudowa przeprowadzona zostaje w modnym wówczas stylu neogotyckim, a w pomieszczeniach mieszczą się przędzalnia, farbiarnia sukna oraz teatr pałacowy.

W połowie XIX wieku zamek nie ma już konkretnego przeznaczenia - powoli popadała w ruinę.

Co ciekawe, dziś możemy oglądać głównie fragmenty budowli pochodzące z drugiej połowy XIII wieku - okazały się one najsolidniejsze i najtrwalsze. To właśnie kształt siedziby biskupów rysuje się w ruinach. Z czasów księcia Konrada I zachowały się fragmenty murów obronnych i części wieży mieszkalnej. Niemal całkowicie zrujnowane są budynki późniejsze. Skrzydła renesansowe, budynek z XVII wieku i elementy neogotycki widoczne na rycinach z XIX wieku i dwudziestowiecznych pocztówkach rozpadły się całkowicie.

Całe szczęście, że Maltzanowie nie nakazali całkowitej rozbiórki zamku. Choć nie jest to również dziwne, gdy weźmie się pod uwagę sentyment i modę. Ruiny prawdziwego średniowiecznego zamku to naprawdę niesamowita atrakcja parku. A w epoce romantyzmu na pewno niejedno serce biło tam mocniej podczas spacerów à deux tudzież samotnej lektury wierszy Goethego.

Ruiny zamku to obowiązkowy punkt wycieczki do Milicza. To świetny początek spaceru po mieście - w tym miejscu zaczyna się jego historia, stąd można wyruszyć ku jego kolejnym zabytkom i równie ciekawym współczesnym atrakcjom.