Kolejny PUD i mieszane uczucia

Dziś w bibliotece pojawiły się nowiutkie egzemplarze dobrze znanych i często wypożyczanych lektur. Mam nadzieję, że zaspokoją potrzeby czytelników. :)

Czasem czytam na naszym #polish teksty, które wpisywałyby się jedynie w primaaprilisowe (czytaj "średnio śmieszne") żarty. Niestety są one najprawdopodobniej pisane na serio i z pełną powagą. Ale kto sieje wiatr, ten zbiera burze. Jak dobrze, że jest obecnie tak duży wybór zdecentralizowanych platform i każdy może wybrać najlepszą dla siebie.
Wolałabym, aby wycena postów odbywała się na zasadzie bardziej aktywnego ważenia głosów dodatnich i ujemnych przez wielu użytkowników, ale z drugiej strony absolutnie nie dziwi mnie, że downvoting jest tu jednak domeną bardziej anonimowych kont, głównie takich, które powstały jako efekt projektów przeciwdziałających pool rape-owi. Dlaczego? A dlatego, że nie każdy bloger, który chciał podzielić się garścią informacji o sobie, tworzy treści pozwalające zidentyfikować go jako osobę w realu, ma ochotę na pyskówki, stalking i osobiste wycieczki.

Wszystkim niezadowolonym z zarobków serdecznie proponuję wysłać swoją twórczość do jakiejkolwiek powiązanej tematycznie redakcji z zapytaniem o to, jaką kwotę może zaproponować za rzekomo niesamowicie "jakościowy", długi i wymagający ciężkiej pracy tekst lub arcyciekawe zdjęcie "ja ze szwagrem".
Wczoraj widziałam filmik pewnego jutubera, który postanowił pokazać widzom swoją działalność ogrodniczą. Nagranie prezentowało przekopywanie ziemi pod planowaną grządkę. Pan pracował dość długo i nieźle się zasapał. Czyli gdyby taką pracę wykonywał dla kogoś - na zlecenie, to powinna ona odbyć się za wynagrodzeniem. Zasapanie wskazuje, że praca jest dość ciężka, ogólnie duże napracowanie. Tylko czy jako zleceniodawcy bylibyście zadowoleni z kopacza, który zamiast odwracać kolejne skiby ziemi cofając się i stając na ziemi jeszcze nieprzekopanej, kopał przed sobą i szedł naprzód dość dokładnie udeptując to, co przed chwilą przekopał? Zapłacilibyście pełną kwotę, którą uzgodniliście za usługę przekopania, widząc grządkę teoretycznie przekopaną ale i udeptaną?
Warto wiedzieć, czy faktycznie umiemy coś, co wydaje nam się, że umiemy.

O republikowaniu własnych treści pisałam. Co każdy Hive-bloger powinien wiedzieć o SEO. Zapytałam tam: Czy niektórzy blogerzy celowo działają na szkodę Hive, czy po prostu nie są świadomi podstawowych zasad pozycjonowania i marketingu internetowego? i naiwnie zadeklarowałam wiarę, że chodzi o tę drugą kwestię. Teraz mam pewność, że w niektórych przypadkach jest to działalność na szkodę Hive (i własną, bo trudno, aby zyskiwał na wartości token platformy, która nie ma możliwości w zdecentralizowany sposób demonetyzować treści opublikowanych z naruszeniem cudzych praw autorskich). Warto zauważyć, że jednak może tu zachodzić swoista symetria. Różni użytkownicy mogą tak samo działać na szkodę różnych platform - zależy, którą z dostępnych potraktują jako macierzystą, a którą jako kranik. Ale ostatecznie to powielanie treści obniża summa summarum ranking wszystkich tak wykorzystywanych platform.

Dobra. Pan Maruda może niech już idzie spać. :)

Jeszcze szybki power-up. Byle do przodu.