Co zjadł PES?

PES zjadł wyświetlenia. Aktualizacja algorytmu Google przeprowadzona w maju 2021 roku dla mnie okazała się mocno niekorzystna. Miałam kilka swoich marek - haseł, które zdecydowanie kierowały na lectorium.dblog.pl, a na dalszych pozycjach pokazywały wpisy peakd.com lub hive.blog. Niestety po implementacji nowego algorytmu przegrywam z ...

Potrzymam Was chwilę w niepewności.
Aktualizacja algorytmu Google polegała na wprowadzeniu nowego czynnika rankingowego. PES - Page Experience Signals to zbiór wskaźników, który wedle zapowiedzi twórców miał wpłynąć na ranking stron tak, aby w wynikach wyszukiwania najwyżej znajdowały się stony najwyższej jakości. Wśród sygnałów znalazły się dość konkretne sprawy. Google ocenia teraz bezpieczeństwo (czy witryna zabezpieczona jest protokołem https, brak wirusów i niebezpiecznego oprogramowania), responsywność (bardzo ważne jest, aby strona była w pełni funkcjonalna dla użytkowników smartfonów, stabilność wizualna), szybkość wczytywania (krótki czas pierwszej interakcji) i brak wyskakujących reklam przesłaniających treść. Same dobre rzeczy. Powinno być ok, bo przecież mamy https, nie ma reklam, wszystko elegancko działa i na smartfonie i na laptopie.
Ale były jeszcze pewne zmiany, co do których podano już raczej ogólnikowe komunikaty i garść gładkich haseł. Otóż cały czas priorytetowo ma być traktowana jakość i użyteczność treści. A good page experience doesn’t override having great, relevant content. Jednocześnie najwyżej mają być wyświetlane strony, które spełniły oczekiwania wyszukujących i odwiedzających i które są swego rodzaju wzorem dla innych stron. Spełnienie oczekiwań może być mierzone czasem pozostawania na danej stronie i powracaniem na nią.

Nie wiem dlaczego, ale nie dostałam na maila raportu Google Search Console za czerwiec. Zatem zestawię dostępne miesiące przed PES i po.

Nie wygląda to dobrze. Niestety do końca 2021 roku nie udało mi się odbudować wyświetleń. Odnotowałam nawet spadki do 4,26 k w najgorszym miesiącu.

A przegrywam z Facebookiem. To jest zdaniem nowego algorytmu Google witryna posiadająca "great, relevant content". Tam ludzie długo siedzą i często powracają.

W jednym haśle przegrywam sama z sobą. Jakiś czas po publikacji posta na blogu (gdzie oczywiście był opis, kontekst historyczny, często jakiś ciekawostki związane z obiektem), wrzucałam na FB "zajawkę" według schematu "Tytuł. To jest coś, rok 19XX. Zapraszam na bloga - link". I te zajawki z FB są rankowane w wyszukiwarce wyżej niż same artykuły.

Ale lepsza akcja jest z innym hasłem, które również było typowo związane z moim blogiem i przez długi czas dawało adekwatny efekt wyszukań. Obecnie "jedynką" i "dwójką" w wyszukiwarce są wskazania do nieistniejącego już fanpejdża na Facebooku. Fanpejdż zniknął, a publikował osobliwe polonofobiczne treści.

Moje mocne hasła, takie jak "ile zarabia nauczyciel bibliotekarz" czy "kwitnące kwiaty leśne" dają wskazania do bloga dopiero na drugiej stronie wyników. Na szczęście na pierwszej trzymają się jeszcze "kwitnąca sansewieria" czy "łacińskie kolory".

Co dalej? Będę robić swoje i obserwować wyniki. Google ogłosiło, że co roku zamierza opracowywać i wdrażać nowe sygnały rankingowe, które będą wchodziły w skład Page Experience Signals. Czy wyjdzie to nam na lepsze czy na gorsze? Trudno powiedzieć. Na Google wyszukiwarki się nie kończą, choć obecnie jest to dominator na rynku. Na pewno przepisem na sukces nie jest hurtowe kierowanie wyszukujących na Facebooka, który obecnie z perspektywy Google wygląda wręcz na jakiegoś monarchę informacji. Może po kolejnych zmianach PES przestanie mi zjadać wyświetlenia.