Wrześniowe bajdurzenie

Nie wypisałam się wczoraj. Zadanie domowe z WoS-u było. Jak ja lubię takie zadania - od pierwszego rzutu oka wiadomo, że 95% dzieci w domu zawoła "tatooo!" albo "mamooo!". A gdyby zadanie było wykonywane podczas lekcji, 5-10 rąk byłoby natychmiast w górze z klasycznym "proszpanii, nie rozumiem, co tu trzeba".

W weekend przyjemnie posłuchałam (i trochę pooglądałam) transmisji z HiveFest. Amsterdam nadawał na żywo, a teraz można też odtworzyć sobie nagrania transmisji z obu dni "konferencyjnych". Kanał na YT nazywa się HiveFest. Byli @gtg i @engrave, było parę ciekawych wystąpień. Fajny kościół z dzwonami.


Stodoła

Internety, internety. Przez Vogule Poland trafiłam na serial, który bardzo przypadł mi do gustu. Po polsku Układy, po angielsku Damages. Jest to thriller prawniczy z 2007 roku, w roli głównej Glenn Close. Dla mnie bomba, jestem w połowie pierwszego sezonu, na pewno będę oglądać kolejne. Małżonek jest na nie, twierdzi, że kojarzy mu się w pewien sposób z Modą na sukces. Moim zdaniem skojarzenie bardzo dalekie i wynikające z tego, że prawnicy jak to prawnicy - sporo rozmawiają i knują. :)

Taka ciekawostka YouTube'owa. Wczoraj odbyła się rozprawa pomiędzy Dominikiem Bosem (Awięc) i Markiem Kotońskim (Radio Samiec). Żaden z panów nie poinformował o jej wyniku, więc prawdopodobnie nie doszło do rozstrzygnięcia. Nic dziwnego, że konflikty youtuberów rzadko znajdują swój finał w sądzie, skoro pan Dominik zainicjował postępowanie w kwietniu 2020 (!) roku.

I jeszcze telewizja. Moje dzieci (a ja z nimi, bo tylko w pokoju dziennym jest opcja telewizji) oglądają kilka programów - okazuje się, że "socjalnie". Otóż w szkole gadają o tym, co w telewizji. Gdy byłam w starszych klasach podstawówki, to nieobejrzenie niedzielnego odcinka Dynastii powodowało, że w poniedziałek było się tylko słuchaczem opowieści, a nie "współprzeżywaczem". Myślałam, że internet i youtuberzy zapełnili tę niszę, ale jednak nie. Teraz dzieci śledzą i omawiają Ninja Warrior, Top Model, czekają na Fort Boyard.
Czasem oglądamy też razem Milionerów. Fajnie jest oglądać teleturniej, w którym uczestnicy wygrywają. W Milionerach gwarantowane 40000 odbierane jest regularnie, często pojawiają się wyższe wygrane, ten tytułowy milion również kilka osób wygrało - właśnie ostatnio piąty zwycięzca odbierał milionowy czek. Nie znoszę za to oglądać Postaw na milion, gdzie formuła programu jest taka, że ten milion się przegrywa. Nie dość że wygrana dzieli się na dwie osoby (gra para), to jeszcze jakieś pytania o nieznane nikomu statystyki powodują, że zachowanie miliona do końca gry jest niemożliwe. Z powodu nędznych nagród nie przepadam też za Familiadą. Może i kultowa, może i suchary, ale litości - ciągać tyle osób na nagranie i nie dać im zarobić nawet zwykłej dniówki?

Google po wstępnie zeżartych przez PES wyświetleniach, powolutku zaczyna nieco przychylniej traktować bloga. Wyświetlenia rosną. Powoli, ale rosną. Piszę takie różne dziwactwa, więc coś tam zawsze zaciekawi jakiegoś internautę. Ostatnio "wypłynął" próchniaczek czarniawy, poszukiwana była również Ebrechtella tricuspidata. Wstężyki ogrodowe cały czas budzą zainteresowanie - to obok kwitnącej sansewierii taki mój "żelazny wyświetlak", zawsze ktoś tego szuka w Google.

Wciągnęłam się w Dcity. Mam już ludność, dochody i tło! :) Nie wiem, dlaczego nie zaczęłam wcześniej i dlaczego wydawało mi się, że to nie dla mnie. Otóż dla mnie - lubię takie kolekcjonowanie-układanie. Można realizować własne wizje.

No nie wierzę. Znów dziecko z zadaniem. Przygotowanie do kartkówki z fizyki. Jeżu malusieńki miej mnie w swojej opiece. Całe szczęście, że na studiach trafili mi się wykładowcy, którzy przekonali mnie o tym, jak prosta i piękna jest fizyka, bo wcześniej się nie zorientowałam (a właściwie zorientowałam tylko w astronomii i optyce). Zatem do dzieła - prędkość, praca, gęstość, ciężar. Jakaś kartkówka powtórkowa.