Wino z kwiatów akacji (*Robinia pseudoacacia*)

Kwitnie właśnie akacja - grochodrzew, robinia. Kiedyś zapach zwiastujący wakacje, teraz w wakacje jest już dawno, dawno po kwitnieniu. Jadalnych kwiatów można skosztować bez obróbki, można smażyć je w cieście naleśnikowym albo nastawić wino o lekkim kwiatowym bukiecie. Można też nie robić nic i poczekać na miód akacjowy z lokalnych pasiek.
Dziś, nie czekając na pszczoły, nastawiłam wino. Przepis gorąco polecam. Nie jest specjalnie trudny - w sam raz dla początkującego winiarza. Z akcesoriów specjalistycznych potrzebna będzie za 3-4 dni butla. Można w najbliższych dniach zacząć proces produkcji a w międzyczasie skombinować przybory level 2. Fakty wyglądają tak, że żadnej ze swoich butli nie kupiłam. Dwie mam w spadku po teściu, jedną od cioci, jedną od kuzyna. Popytajcie w rodzinie - być może w szafkach lub w piwnicach stoją puste butle - najsmutniejszy widok na świecie - i czekają na chętnego do podjęcia prób.

IMG_6072.JPG

Robimy wino

Akcesoria:

  • butla dama - 5 litrów
  • korek gumowy z otworkiem - stosowny do szyjki butli
  • rurka fermentacyjna
  • garnek pięciolitrowy lub fermentator (wiadro z przykrywką, szczelny pojemnik)
  • lejek
  • wężyk gumowy (na potem)

Składniki:

  • 2,5 litra kwiatów akacji (policzyłam - 120 kwiatostanów, dobrze wypełniona reklamóweczka)
  • 1 cytryna
  • 1 limonka
  • 2 małe lub 1,5 dużej pomarańczy
  • drożdże winiarskie (proponuję wybrać jakieś do win białych)
  • cukier 1,2-1,5 kg (zależnie od upodobań)
  • woda (w opisie ile i kiedy)
  • za kilka tygodni - czarna herbata

Po kwiaty należy udać się w okolice niezapylone, nieskażone. Warto poszukać młodych, krzewokształtnych jeszcze okazów - kwiaty będą wówczas w zasięgu ręki. Akacja jest dość krucha, dlatego jeżeli będziemy próbować naginać gałęzie większego drzewa, możemy je po prostu połamać, a nie o to przecież chodzi.
Z kwiatami wracamy do domu, usuwamy centralne szypułki kwiatostanów. Przy okazji wypłoszymy z nich owadzi ludek i pewnie kilka pająków. Jeżeli owadów jest sporo, wystarczy na kwadrans rozsypać kwiaty na gazecie, dużej tacy - robactwo szybciutko się wyniesie. W moim dzisiejszym zbiorze nie było to konieczne. Chabry bławatki można dodać dla fantazji - nie są stałym elementem przepisu. :)

IMG_6073.JPGIMG_6074.JPG

Obrane i odowadzone kwiaty leżą sobie w misie. Szykujemy pięciolitrowy garnek i szorujemy cytrusy. Do garnka wsypujemy kwiaty, dokładamy pokrojone na plastry cytrusy i zalewamy całość letnią wodą. U siebie używam podgrzanej kranówki, bo w takim miasteczku mieszkam, że w kranie leci mi woda lepsza od wielu wód butelkowanych dostępnych w sklepach. Jeżeli macie wodę mocniej chlorowaną, polecam przegotować i ostudzić, jeżeli smak wody kranowej jest nieznośny, trzeba użyć dobrej wody pitnej. Tej wody wchodzi do kwiatów jakieś 2-3 litry. Pięciolitrowy garnek ma być prawie pełny - nie po samą krawędź, zostawiamy trochę miejsca.
Garnek przykrywamy (wiaderko zamykamy pokrywką) i tak sobie całość postoi 3-4 dni. Codziennie należy mieszać nastaw, topić kwiaty, które chcą pływać a nie nukować.

Po tych 3-4 dniach trzeba wycisnąć kwiaty i cytrusy (ja to robię gołymi rękami), pachnący płyn zlać do butli i popatrzeć, jaką zajmuje objętość. Następnie rozpuścić 1 kg cukru w takiej objętości wody, aby dopełnić butlę do objętości roboczej. Pamiętajcie, że nie napełnia się butli po szyjkę czy pod korek, ale do miejsca, gdzie brzuszusko zaczyna się zwężać. Tej wody z cukrem (zależnie jak dokładnie będziemy wyciskać) wejdzie około 1 litra (do 0,7 do 1,5 - cały czas będziecie w normie, nie martwcie się niczym). Czas na dodanie drożdży. Polecam postępować według przepisu na opakowaniu. Matki drożdżowe w płynie dolewa się po prostu do butli, suche rozpuszcza się w ciepłej wodzie i po odczekaniu 20 minut wlewa, są również drożdże wymagające wstępnego namnożenia przez określony i nieco dłuższy czas.

Gdy już wszystkie składniki trafią do butli, leciutko mieszamy całość ruchem bujająco-kołowym, korkujemy i zalewamy rurkę fermentacyjną wodą. Ja zwykle przywiązuję korek, bo różnie bywa.
Po upływie 3 tygodni dokarmiamy wino syropem cukrowym sporządzonym z 0,2-0,5 kg cukru i niewielkiej ilości wody. Fermentacja sobie trwa, butla bulgoce.
Gdy bulgoty ustaną - zwykle po 6-7 tygodniach, wino należy zlać znad osadu. Polecam ściągnięcie wężykiem. Jeżeli mamy jedną butlę, to też nie problem. Wino ściągamy do garnka, butlę szybciutko płuczemy letnią wodą i abarot wino do butli. Teraz czas na dojrzewanie. W tym momencie dodaję do wina szklankę przestudzonej mocnej czarnej herbaty - tanina poprawia klarowność wina i sprawia, że kolor jest o ton ciemniejszy - złoty.

IMG_6076.JPG

W butli wino podojrzewa jeszcze około miesiąca. Po tym czasie należy (trzeba!) spróbować wina. Jeżeli jest dobre i klarowne - można butelkować, jeżeli powstanie dużo osadu, to można zlać wino raz jeszcze i ponownie odstawić na jeszcze jeden cykl dojrzewania, ale dotychczas nie zaszła u mnie taka potrzeba.
W zakamarkach spiżarni znalazłam zapomnianą (!) butelkę wina akacjowego z 2015 roku. Straszliwe przeoczenie, dzięki któremu mogłam dziś zaprezentować kolor gotowego wyrobu.

Winiarze - do dzieła!

Szanowni!
Dziś napełniłam butlę, a wcześniej opróżniłam ją z gotowego wina gronowego. :)

Najpierw przygotowałam syrop cukrowy i matkę drożdżową.

Syrop.jpg

Tak wyglądała zawartość garnka po dniach "oddawania aromatu" do płynu. Po prawej po oddzieleniu i wyciśnięciu kwiatów i cytrusów.

gar.jpg

Napełnianie butli. Płyn warto przelać przez gęste sitko lub gazę - będzie mniej osadu w kolejnym etapie. Środkowe zdjęcie to płyn z garnka po przecedzeniu. Zdjęcie prawe - po dodaniu syropu i matki drożdżowej. Jest już korek z rurką fermentacyjną - przywiązany. :)

Dama1.jpg