[temaTYgodnia] Komisarz Blond i dramat po całości
Z pewnością jeden z najgorszych filmów jakie moje oczy widziały to Komisarz Blond i Oko sprawiedliwości. Niech nikogo nie zwiedzie zwodnicze hasełko reklamowe "komedia szpiegowska" i zwiastun, w którym dzieje się sporo (ale bez sensu - to ważny sygnał ostrzegawczy). Sygnałów ostrzegawczych jest zresztą więcej, więc można obejrzeć z nadzieją "A może jednak...", ale lepszym rozwiązaniem jest zaakceptowanie na wstępie potencjalnej rakozy filmu i podejście "na masochistę". Oszczędzamy sobie wówczas poczucia totalnie zmarnowanego czasu.
Jakież to sygnały ostrzegawcze? Nie ma się co rozpisywać i owijać w bawełnę - pierwszy sygnał: Mariusz Pujszo, drugi sygnał: reżyser obsadzony w roli reżysera przez Mariusza Pujszo, trzeci sygnał: ocena 3,0 na Filmwebie, czwarty sygnał: pierwsza scena z Amerykanami rozmawiającymi po polsku i Murzynką wypisz wymaluj jak Murzyn z serialu Alternatywy 4. Dobra, nie będę przedłużać litanii.
Bardzo interesujący i prawdziwy jest opis fabuły filmu na Wikipedii. Uwaga wklejam całość.
Film opowiada o życiu warszawskiego komisarza Jana Blonda.
Koniec cytatu.
Film jest wysokiej klasy instruktażem dla adeptów sztuki filmowej. Prezentuje wiele ważnych kwestii m.in. jak nie powinno się robić pastiszy, jak nie powinny być wprowadzane nawiązania do innych filmów, jak nie wygląda absurdalny humor i jak nie wygląda zabawny gag.
Scena unaoczni, czego się spodziewać. Uwaga - dacie ryja na koniec, więc proponuję przyciszyć nieco.
Fabuła była prawdopodobnie narysowana kredkami na takich stalowych kulach, ale w trakcie kręcenia filmu jedna kula się zgubiła, druga zepsuła, czy jakoś tak. W każdym razie nie ma co angażować zwojów mózgowych ani nawet pamięci krótkotrwałej, bo tu się nic do kupy nie złoży. Film jest o takim komisarzu i gra Dereszowska, jakieś wywiady obce rywalizują, trzeba odnaleźć Oko sprawiedliwości.
Intrygujące są recenzje, które można odnaleźć w sieci. Mowa tam o ciekawym niskobudżetowym kinie, że zabawa gatunkami, parodia i humor sytuacyjny. No cóż, najwyraźniej ktoś z produkcji przysiadł na tyłku i wystukał te cudeńka za dodatkowe 50 złotych wynagrodzenia.
A ja powiem "Król jest nagi" i już. Ciekawostka: film jest bez przekleństw. Najwyraźniej scenarzyści od razu założyli, że widz co jakiś czas sam sobie rzuci mięsnym komentarzem pod adresem. :D
Dla masochistów świetna wiadomość. Film można obejrzeć na YouTube. Poniewiera się tam od 2013 roku. :)
Comments