Pies, akwarysta i nowa szafa

Jest pies. Mieszka z nami od 18 września. Za tydzień skończy 7 miesięcy. Dziś pierwszy raz był na spacerze tylko z "małym państwem" czyli z dziećmi. Wszyscy wrócili żywi, policja nie kontaktowała się w sprawie zakłóceń porządku. Pies jest absolutnie cudowny, dokładnie tak samo jak kot. Różnica jest taka, że pies to samo dobro i "kocham cię, jestem dla ciebie zawsze", a kot oczywiście ma swój rozum i godność ("no trudno, jak już musisz, to pozwalam ci mnie kochać") i bardzo często jest w trybie "głaszcz mnie oczami" (ale spać z pańcią na pewno przyjdzie).

Akwarysta spowodował, ża zamiast składać wyczekaną szafę, która przyjechała wczoraj, odwiedzałam sklepy zoologiczne i wiozłam pod kurtką upragnioną Helenkę. O Helenie i innych osobistościach, które również miałam pod kurtką zapewne będzie innym razem.

Do rzeczy. Jak się nazywa sklep z układankami dla dużych dziewczynek? IKEA. :) Pod koniec listopada pojechaliśmy oglądać fotele, a wróciliśmy z silnym pragnieniem nowej szafy koniecznie z dostawą do domu. Zrobiłam stosowny projekt przy pomocy dedykowanego narzędzia i już już gotowa byłam kontynuować proces zamawiania z dostawą, ale okazało się, że niedostępne są dość kluczowe elementy - mianowicie korpusy szaf, brakowało również wysuwanych tac. Kilka razy sprawdzałam swój projekt. Niestety w kolejnych dniach nic się nie zmieniało, wciąż brakowało korpusów. Zatem stwierdziłam, że poratować nas może tylko zorientowana osoba w sklepie i pojechaliśmy raz jeszcze.

Na miejscu miła pani obejrzała mój projekt, sprawdziła w swoim oprogramowaniu stany magazynowe (brak korpusów!), odradziła zamianę na szersze korpusy siedemdziesiątki piątki. Dlaczego? Bo w tych węższych łatwiej zachować porządek na półkach. No i dowiedzieliśmy się u źródła, że dostawa do nas i tak byłaby z magazynu w Kaliszu. I bądźmy dobrej myśli, bo pani w programie magazynowym w codziennej pracy widuje, że te korpusy regularnie mniej wiecej raz w tygodniu pojawiają się w magazynie, tyle że od razu się wyprzedają.

Pozostała zatem loteria magazynowa. Do świąt jakoś nie miałam szczęścia. Sprawdziłam 23 grudnia - nadal brakuje korpusów. Ale w pierwsze święto małżonek podsunął mi, żeby zajrzeć na stronę, bo w sumie Wigilia wypadała w piątek, a to przecież dzień roboczy. Bingo! 25 grudnia przeszło moje zamówienie, bo korpusy były! Nadal brakuje wysuwanych tac, ale to już nie problem, bo one w odróżnieniu od paczek z wysokimi na 236 cm bokami spokojnie zmieszczą się w każdym samochodzie osobowym.

Ale ale - to, że zamówienie poszło, to nie znaczy, że szafa będzie na już. Na dostawę też trzeba było troszkę poczekać. No ale przyjechały wreszcie moje klocki, mogłam składać.
Złożenie korpusów i wyposażenia wewnętrznego zajęło mi bagatela 5 godzin. Trochę długo, ale wszystko jest równiutkie, spasowane, powbijane, powkręcane. Dobrze, że mam porządną wkrętarkę, bo ze śrubokrętem to prawdopodobnie trwałoby minimum 2 godziny dłużej.
Pustka nad szufladami to miejsce na zamontowanie wysuwanych tac. Ale wkłady na biżuterię zamówiłam i na razie stoją na półkach. W końcu nigdy nie wiadomo - może jak się pojawią tace, to zabraknie wkładów.
Został tylko montaż drzwi, w tym dwóch skrzydeł lustrzanych. To już musi zostać na jutro. No i niezbędna będzie pomoc małżonka.