Muzeum Architektury we Wrocławiu

Muzeum Architektury to absolutnie niezwykłe miejsce w samym sercu Wrocławia. Dookoła ruch, gwar, zatłoczone parkingi - ulica Bernardyńska to bezpośrednie sąsiedztwo Placu Dominikańskiego i takich turystycznych hitów jak wrocławski rynek, Panorama Racławicka i Muzeum Narodowe. Przez moment obawiałam się, że znaczna część turystów ma taki sam cel jak ja. Okazało się jednak, że za zamkniętymi drzwiami muzeum można poczuć kontemplacyjną atmosferę klasztoru i mowę wieków.

Przed budynkiem zobaczyć można Pomnik Rozstrzelanych Zakładników z Nowego Sącza - poruszającą rzeźbę Władysława Hasiora. Według koncepcji artysty rzeźba powinna płonąć - wszystkie elementy posiadają specjalne rynienki na paliwo. Płomienie zapalano w dniu Wszystkich Świętych, ale tradycja ta zanikła - ostatni raz rzeźba płonęła w 2003 roku.

Muzeum mieści się w odbudowanych po wojnie zabudowaniach klasztornych i dawnym kościele pobernardyńskim. Zniszczenia wojenne budynków sięgały 60 procent, ale odbudowa była bardzo staranna z zachwaniem stylu i gotyckiej atmosfery budynków.

Krużganki łączą poszczególne sale wystawiennicze muzeum, ale same również są miejscem wyeksponowania ciekawych romańskich zabytków. W Sali Romańskiej obejrzeliśmy wystawę czasową Ruch tektoniczny prezentującą architektoniczną różnorodność Kielecczyzny. Sala Wschodnia była zamknięta. W jednym z krużganków wyeksponowano 29. Wystawę Wrocławskiej Grafiki Użytkowej. Najwięcej czasu spędziliśmy zwiedzając ekspozycję stałą Architektoniczne rzemiosło artystyczne od XII do XX wieku - prezentowane eksponaty są po prostu niesamowite. Od kafli, poprzez piece, klamki, dekoracje sufitów po coś, co bardzo lubię - witraże.

W nawie głównej kościoła eksponowana jest wystawa Zgubne skutki nadmiernych zainteresowań z okazji 90. urodzin profesora Michała Jędrzejewskiego. Oglądać można malarstwo, rysunek, monotypię, ceramikę, projekty scenografii i wystaw, a także plakaty, fotografie, makiety i wydruki. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie plakaty i prace wykonane techniką mieszaną.
Wystawa świetnie prezentuje się w gotyckim wnętrzu kościoła.

W zakrystii jeszcze tylko do 1 września obejrzeć można wystawę Vue d'optique i maszyny optyczne. Za pomocą współcześnie skonstruowanych zograskopów można oglądać grafiki wykonane w XVIII wieku, które ówczesnym patrzącym miały dawać namiastkę widoków 3D, głębi przestrzeni i prezentować odległe miasta. Z Polski (dzisiejszej, nie ówczesnej) oglądać można Wrocław i Gdańsk.

Wystawa jest niewielka ale ciekawa, pieknie zaaranżowana i niezwykle klimatyczna.

I na koniec miejsce, które po prostu mnie zachwyciło - wirydarz. We Wrocławiu jest kilka takich miejsc. Dwa z nich są mi dobrze znane jeszcze z czasów studenckich - wirydarz Zakładu Narodowego im. Ossolińskich oraz wirydarz Instytutu Filologicznego. Te dwa są ogólnodostępne. Do pierwszego można wejść po prostu z ulicy Szewskiej, przez bramę, do drugiego wchodzi się przez budynek główny Instytutu Filologicznego naprzeciwko Hali Targowej. Wirydarz dawnego klasztoru nie jest dostępny dla postronnych spacerowiczów - odwiedzają go wyłącznie goście muzeum.

Intensywna zieleń, przepiękne pnącza i niezwykła jak na centrum Wrocławia cisza. Z uśmiechem spogląda na zwiedzajacych popiersie zmarłego przed czterema laty profesora Olgierda Czernera - założyciela muzeum i jego dyrektora w latach 1965-2000.

Dziwne to uczucie, gdy po otwarciu niewielkich drewnianych drzwi muzeum wkracza się z powrotem w niedzielny ruch i gwar. Gdy będziecie we Wrocławiu - na przykład w tłumnie odwiedzanej pobliskiej Panoramie Racławickiej, wstąpcie też koniecznie do pięknego cichego Muzeum Architektury.