Ferie, zima i mój pierwszy raz

W dolnośląskim trwają ferie zimowe, więc jako szczęśliwy rodzic dzieci w wieku szkolnym też trochę te ferie mam. Właśnie dobiega końca trzeci (i prawdopodobnie ostatni) dzień zimy ze śniegiem. Bałwan był, sanki były.

W naszym miasteczku jest sztuczne lodowisko - od dobrych kilku lat miejscowy ośrodek sportu instaluje je zimą na parkingu kąpieliska w samym centrum miasteczka. Musiał więc przyjść moment, gdy moje dzieci bliżej zainteresują się odwiedzeniem tego obiektu. :)
Okazało się, że jazda na łyżwach silnie pociąga moją ośmioletnią córkę i już w ostatnim tygodniu szkoły ustaliłyśmy, że w ferie odwiedzimy lodowisko. Wizyta zapoznawcza miała miejsce we wtorek. Syn lat sześć również dał się wyciągnąć na spacer, ale zapału do jazdy nie zdradzał, więc obiecałam, że nasza dwójka tylko stoi i patrzy. Nie bez znaczenia był tu również fakt, że sama nigdy wcześniej nie jeździłam na łyżwach. :)

Zapłaciłam "szaloną" kwotę 6 złotych polskich (1 godzina - 3 zł wstęp, 3 zł wypożyczenie łyżew i kasku, gapie wchodzą za darmo), przystroiłam córkę w niezbędne akcesoria, wyposażyłam w pingwina i ze zdumieniem stwierdziłam, że śmiga z tym pingwinem rewelacyjnie. Z synem trochę zmarzliśmy, dlatego zapowiedziałam, że jeżeli przyjdziemy znów to raz kozie śmierć - wszyscy obowiązkowo jeżdżą.

IMG_5535.JPG

Tak więc wczoraj po śniadaniu wyruszyliśmy podbijać lodowisko tym razem we trójkę. Największą tremę miałam oczywiście ja. Jestem typ totalnie niesportowy. Miałam parę razy na nogach rolki, jakoś tam umiem się nie obalać na nich, ale żeby to zaraz jazdą nazywać to raczej nie.
Pogodę trafiliśmy śliczną. Świeży śnieg, bielutko, słoneczko, +1 stopień. Na lodowisku kilka osób - głównie dzieci młodszych pod opieką aktywną lub pasywną dziadków.
I niespodzianka na wejściu. W ferie w dni robocze od godziny 10 do 13 lodowisko jest bezpłatne. Wypożyczenie łyżew również.
Dostałam białe wiązane figurówki, dzieci łyżewki niebieskie z zapinaniem na dwa zatrzaski. Dla panów wypożyczalnia oferuje czarne hokejówki.
Lodowisko ma fajną ogrzewaną szatnię, gumowy chodniczek do wejścia na taflę, ławeczki w szatni i na zewnątrz. Wytarabaniliśmy się w łyżwach z szatni - chodzić w rolkach umiem, więc i w łyżwach nie było problemu. Przygarnęliśmy jeszcze dwa pingwiny i dalejże na lód.
Strach był... ale wiecie co? Ja umiem jeździć! Na razie powolutku, niezbyt długimi krokami, ale umiem. :) Syn też już umie szurać za pingwinem.
Jeździliśmy całą godzinę. Byliśmy w dobrym momencie, bo gdy schodziliśmy nadciągnęła liczna grupa dzieci z zimowiska.

Tak oto w trzydziestym ósmym roku życia przeżyłam swój łyżwiarski pierwszy raz. Było super!