Czytam sobie #1 Książki z twarzą
Książki z twarzą
W ubiegłym tygodniu przeczytałam dwie książki. Obie z twarzą. Lubię biografie i autobiografie, chętnie po nie sięgam, ale bardzo rzadko kupuję, gdyż właściwie nie czuję potrzeby wracać do nich. Na własność miałam sześć tomów Autobiobrafii Joanny Chmielewskiej, ale całość poszła w pożyczki i nie wróciła. Biografie zazwyczaj wypożyczam. Obie książki, o których dziś trochę opowiem, wynalazłam w "swojej" bibliotece publicznej.
Najpierw sięgnęłam po Hitmana Juliusza Machulskiego. Vabank i Seksmisję uważam za świetne filmy, podobał mi się Vinci. Ambassada czy Volta wydają mi się słabsze - za mało finezyjne, postaci jakoś tak kostropato nakreślone, humor trochę ziemniaczany. Tym bardziej interesująca wydała mi się biografia reżysera - liczyłam, że przybliży mi jego sposób myślenia, pracy twórczej, typ poczucia humoru, jak zmieniał się jako człowiek i jako filmowiec. Wydawca (Wydawnictwo Agora) oczywiście zadbał o "zachętki" na okładce. Peaniki na cześć autora napisali Agnieszka Holland i Jerzy Stuhr. Że, ach, czuły obserwator, świetny pisarz, wspomnienia, wzruszenia, niezwykłe poczucie humoru - przedowcipne, arcyinteligentne. Coś mnie tknęło. Dlaczego tych notek okładkowych nie napisał krytyk literacki z któregoś z czasopism albo jakiś człowiek pióra? I co? Twój nos, kobieto - twój nos rzadko się myli! Ufaj nosowi.
Hitman to zbiór felietonów, które wychodziły wcześniej w "Bluszczu". Może w czasopiśmie jako wypełniacz szpalt jakoś tam się sprawdzały. Niestety w formie zbioru bardzo mnie rozczarowały. Gdzie te arcyzabawne anegdoty, gdzie smaczki z planu filmowego? Wspomnienia rozwodnione, przesiane siedem razy przez sito autocenzury, z banalną puentą albo i bez puenty. Właściwie nie dowiedziałam się o Machulskim niczego ciekawego. Odnoszę wrażenie, że jest zupełnie oderwany od polskiej rzeczywistości i to tłumaczy, dlaczego jego najnowsze filmy nie umywają się do wcześniejszych.
Nie - nie wierzcie okładkowym tekstom reklamowym. Machulski nie jest dobrym pisarzem. Może i myśli "filmowo" - obrazami i dialogami, ale najwyraźniej na papier w postaci prozy jest to nieprzelewalne.
Mimo wszystko polecam - może ktoś uchwyci z autorem tę nić porozumienia, która dla mnie pozostała nieuchwytna.
Dla odmiany (kobieta, nieżyjąca, prawdziwa biografia) zabrałam się za Michalinę Wisłocką. Sztukę kochania gorszycielki Violetty Ozminkowski. Wydawnictwo Prószyński i S-ka. Odmiana okazała się ogromna. To bardzo sprawnie napisana biografia Wisłockiej. Sama bohaterka to postać bardzo interesująca (No ale Machulski przecież też.), ale autorce udało się coś więcej, niż tylko zebrać fakty z życia Michaliny. Tekst jest literacko bez zarzutu - forma reportażu literackiego wydała mi się wyjątkowo pasująca do postaci doktor Wisłockiej, pozwoliła przy tym na oddanie zarówno silnych jak i bardzo subtelnych rysów jej charakteru. Na potrzeby stworzenia książki autorka spotkała się z wieloma osobami - krewnymi, współpracownikami, znajomymi, pacjentkami doktor Wisłockiej, wraz z córką odszukały nieznane wcześniej zapiski i dzienniki.
Kto czytał Sztukę kochania, ten wie, jak wiele miejsca Wisłocka poświęca tam miłości, radości i byciu we dwoje. A jaka Michalina wyziera z kart biografii? Tak, skandalistka (trójkąt, kochankowie), tak, waląca prosto z mostu, tak, lekarz ginekolog, ale również a może przede wszystkim kobieta pragnąca miłości i odkrywająca dla mas pracujących miast i wsi jej piękną fizyczną stronę, badaczka problemu oziębłości kobiet skutecznie z tego problemu lecząca.
Tę książkę zdecydowanie warto przeczytać. Reklamowanego na okładce filmu jeszcze nie widziałam.
Czas na podsumowanie dzisiejszej gawędy o książkach. Książki z twarzą okazały się różne jak noc i dzień. Mężczyzna i kobieta, zbiór felietonów i "prawdziwa" biografia.
Czytam książki z coraz to innymi twarzami i ciągle mi mało. Jak Diogenes ciągle szukam człowieka. W zasadzie to nie wiem, czy Diogenes znalazł, ale ja znajduję bardzo często. Wprawdzie w Hitmanie nie, ale w Michalinie tak.
Comments