Buzię widzę w tym tęczu
Blue Monday? Jaki Blue Monday? Nie pamiętałam wcale o rzekomo depresyjnym dniu. Poniedziałek jak poniedziałek. Wczoraj alert RCB, że będzie wiało, ale wcale nie wiało aż tak bardzo. Rano pochmurno, ciemnawo. Około południa przetoczyła się szybka burza (tak - z grzmotami), a potem pełne słońce i błękitne niebo. W styczniu jak w garncu?
Dzień pracy minął mi naprawdę szybko. Rano na służbowej poczcie oczekiwany mail od jednego z wydawnictw - jako szkolny administrator mogę przekazać wykaz podręczników i liczbę korzystających z nich nauczycieli, aby otrzymać stosowne licencje niezbędne do korzystania z e-booków. Zatem szybko przygotowałam odpowiednią listę - 24 tytuły plus liczba nauczycieli korzystających z danego podręcznika - i wraz z króką wiadomością wysłałam ją również mailem na skrzynkę obsługi klienta. Odpowiedź zrobiła mi dzień. Otóż otrzymałam wiadomość zwrotną, że listę podręczników mam przekazać za pośrednictwem infolinii telefonicznej. Tyle zdziwiona, co rozbawiona odłożyłam to zadanie na nieco później, bo w międzyczasie zajęcia biblioteczne, przygotowanie pisma do innej instytucji, aktualizacja informacji na stronie internetowej.
Przyszła wreszcie kolej na zabawę z infolinią. Było trochę nagrań do wysłuchania - o ochronie danych, o typie sprawy, z którą sie dzwoni ("jeśli coś tam, wybierz 1, jeśli coś tam, wybierz 2"), informacja o tym, że rozmowy są rejestrowane. Wybieranko oczywiście na czuja, bo nie było opcji, która zawierałaby słowo "licencje". Ostrożnie wybrałam "informacje o produktach" i okazało się, że dobrze, może być. Odebrała miła pani, powiedziałam w jakiej sprawie dzwonię. Pani poinformowała mnie, że będzie potrzebna lista podręczników i zapytała, czy mam takową przygotowaną. Odpowiedziałam, że mam, bo wcześniej przesłałam ją mailem. I teraz najlepsze - dyktowałam kolejno podręczniki i ilu nauczycieli z nich korzysta, pani gdzieś tam sobie to zaznaczała. Na koniec dostałam informację, że licencje pojawią się za jakiś czas na moim koncie administratora.
Dlaczego taka procedura? Nie mam bladego pojęcia. Jednak to nie jedyne takie miejsce, gdzie rozmowa telefoniczna "jest bardziej". Wciąż mam kilka takich kontaktów - instytucji, osób z obsługi klienta, które zdecydowanie preferują telefonowanie. Ja wolę maile - wszystko napiszę, przeczytam, sprawdzę, czy o niczym nie zapomniałam i jest - konkrety, czarno na białym.
Po pracy szybkie zakupy, obiad, sprzątanie. Pies i kot uwielbiają personalizować kartony i pozwalamy im na to - dzięki temu mamy niespersonalizowane meble i inne elementy wyposażenia domu. No ale ktoś to musi pozamiatać, zebrać w jakąć papierową torbę lub pudełko. Te wytwory działalności świetnie nadają się na rozpałkę do kominka.
Gdy świeci słońce, akwarium działa jak pryzmat i produkuje fantastyczną tęczę. Odkryłam przy okazji buzi w tęczu pewną cechę psa. Do tej pory uważałam go za trudnego modela, bo nie za bardzo chciał pozować przed obiektywem. Natychmiast podchodził, wsadzał nos w celujący w niego apatar lub smartfon. Okazało się, że wystaczy spełnić jeden warunek i pies pozuje z ogromnym zadowoleniem. Otóż musi z nim pozować ktoś z domowników. Wtedy można zrobić z nim praktycznie wszystko - położyć, posadzić, przewiesić przez kolana, a on jest czuje się dopieszczony i w centrum uwagi.
I na koniec przeczytane w memie.
Jakie jest przeciwieństwo słowa łaknienie?
Łaktaktak.
Comments