I'm the operator with my pocket calculator. Egzamin zawodowy

Egzaminy zawodowe są o wiele mniej medialne od matur czy egzaminu ósmoklasisty. Gdy ktoś nie ma w domu nieszczęśnika, który właśnie zdaje ten egzamin, to zazwyczaj nie ma również wiedzy o tym, co to właściwie jest i na czym obecnie polega. Zdany egzamin zawodowy potwierdza uzyskanie określonych kwalifikacji zawodowych i zdają go zarówno uczniowie szkół branżowych jak i techników. I jeszcze ciekawostka - przystąpienie do egzaminu jest obecnie obowiązkowe, a nieprzystąpienie skutkuje nieotrzymaniem świadectwa ukończenia danego roku szkolnego lub semestru, co dla uczniów klas najwyższych oznacza nieukończenie szkoły i konieczność powtarzania roku. Zatem uczniowie volens nolens przystępują, a w przypadku porażki zazwyczaj podchodzą do egzaminu powtórnie - ale jest to możliwe dopiero w kolejnej sesji (letniej; egzaminy organizowane są co pół roku, w sesji zimowej i letniej).

Dziś krótko o części pisemnej egzaminu, która właśnie w tych dniach odbywa się w wielu szkołach.
Ta część składa się z 40 pytań testowych (ABCD). Na rozwiązanie testu egzaminacyjnego zdający ma 60 minut. Uczniowie z dostosowaniami warunków egzaminu mają wydłużony czas pracy o dodatkowe 30 minut. Próg zdawalności wynosi 50%, zatem należy poprawenie wybrać odpowiedź w przynajmniej dwudziestu zadaniach. Wcześniej egzamin przypominał nieco maturę pisemną - zdający otrzymywali arkusze z danej kwalifikacji, arkusze zawierały kartę odpowiedzi. Zależnie od wielkości posiadanej sali egzaminacyjnej (auli, sali gimnastycznej, hali sportowej), można było w tym samy czasie zorganizować egzamin dla kilkudziesięciu osób, setki, więcej niż setki. Ale teraz mamy komputer. Na szczęście nie myli się przy dodawaniu, ale od strony organizacyjnej nie jest wcale łatwiej, bo egzaminy zdawane na stanowiskach komputerowych mają swoje wymogi i ograniczenia.

W tej sesji, z braku kontrkandydatów do realizacji tego jakże atrakcyjnego zadania, zostałam operatorem egzaminu pisemnego w moim miejscu pracy. Jest to dość specyficzne delegowanie pracy przez CKE i OKE na szkoły. Przeprowadzenie części pisemnej egzaminu z klasycznymi arkuszami w naszej szkole angażowało 2-3 nauczycieli i dyrektora na 3-3,5 godziny. Część pisemna przy komputerach zajmuje 2 dni, w każdym dniu zdają trzy grupy. Egzaminy odbywają się o 8:30, 11:00 i 13:30. Dyrektor ma te dwa dni całkowicie "z głowy", co do zespołu nadzorującego i operatora można stosować różne strategie - zmianowe albo pociągnięcia całego dnia przez te same osoby. Operatorem zostaje zwykle informatyk, bo Autonomiczny System Egzaminacyjny to specyficzna historia.

System nie jest online, nie działa na zasadzie "Pani Kasiu - dopilnuje pani poprawności logowania i sprawdzi, czy kwalifikacje są prawidłowe, a potem zdający będą sobie rozwiązywali zadania". Niestety tu idzie jakoś tak: "Pani Kasiu - odetnie pani pracownię od internetu, zainstaluje VirtualBoxa, dla każdego egzaminu postawi wirtualny serwer egzaminacyjny, poustawia IP, poimportuje dane, włączy dostęp do portalu egzaminacyjnego, odblokuje dostęp i uruchomi egzamin, uczniowie rozwiążą zadania, zrobi pani eksport wyników egzaminu, zamknie serwer wirtualny i zrobi jego eksport celem archiwizacji czyli nagrania na płytce DVD i od importu danych powtórzy dla każdej grupy zdających".
Tak! Na koniec wypala się płytę. Czad!

Szczerze, to bez przeszkolenia przez kolegę informatyka (który nie jest operatorem u nas, bo pracuje w drugiej szkole i operuje tam) i kilku hintów, które on odkrył użerając się z ustawieniami przed treningiem technicznym, raczej bym tego nie rozgryzła. Mam kwalifikacje do nauczania informatyki (kiedy je uzyskiwałam były na szkołę podstawową i gimnazjum, później zostały jakoś magicznie rozszerzone), ale jako bibliotekarz nie jestem na bieżąco z zawiłościami szkolnej sieci. A tu nie ma przebacz - trzeba wiedzieć, który router, który przewód, gdzie odciąć i gdzie wpiąć.

Minusy. Przede wszystkim skomplikowanie procesu odpalenia ASE i to, że maszyna wirtualna wizualnie działa odstraszająco nawet na osoby całkiem dobrze "umiące w kąkuter", a nienawykłe do sieciowych bebechów. Dwie przykładowe reakcje młodych nauczycieli, których należy w to wdrożyć: "Jezu, co to jest?" i "Kiedy to powstało? W latach dziewięćdziesiątych?". Drugi minus to czasochłonność przeprowadzania egzaminu na tury (pracownia musi być "po kablu", a taką mamy jedną, pomiędzy zdającymi muszą być odstępy i przesłony, więc siedzą na co drugim stanowisku). A plusy?

Po uruchomieniu wirtualnego serwera zarówno operator jak i zdający uzyskują dostęp do ASE przez przeglądarkę. Wizualnie jest ok - czytelnie i prosto.

Zadania mogą zawierać multimedia - filmiki, nagrania audio, animacje a także kolorowe ilustracje (arkusze drukowano w odcieniach szarości).
Jest to niewątpliwie oszczędność papieru.
Największy plus - zaraz po zakończeniu egzaminu przez ostatnią osobę z danej grupy i zakończeniu egzaminu przez operatora, zdający mogą zalogować się ponownie do ASE i poznać swój nieoficjalny wynik egzaminu. Wynik staje się się oficjalny po sprawdzeniu poprawności przebiegu egzaminu przez OKE - właśnie do tego potrzebne są te eksporty wyników i wirtualnego serwera.

Zatem jest nieźle. Mam jednak nadzieję, że informatyzacja egzaminu pójdzie w kierunku uproszczenia całej procedury i stworzenia bezpiecznego systemu online (tak obecnie jest rozgrywanych wiele konkursów szkolnych - na przykład informatyczne Bóbr i Bóbr-MAP, ekonomiczny Konkurs PKB). Z zastępowalnością informatyków jest kłopot, a w sezonie grypowym zbyt realnym jest zagrożenie typu "egzamin odwołany z powodu choroby operatora".
A może OKE powinna mieć własne sale egzaminacyjne? WORD-y od lat przeprowadzają na stanowiskach komputerowych egzamin teoretyczny na prawo jazdy, więc da się.